Moja Babcia i Mama pochodzą z kresów, więc kołduny w moim domu rodzinnym gościły dosyć często.
Mama gotowała je w rosole, ja z konieczności trochę to zmieniłam. Nie da się wszystkiego zrobić na świeżo w okresie przedświątecznym jak się nie ma pomocników.
Robiłam zawsze kołduny trochę oszukane, czyli z samej karkówki wołowej, pomijając łój wołowy.
Nie miałam zielonego pojęcia co zrobić z pręgi jagnięcej i Bożenka z bloga „Smakowe kubki” doradziła mi, że mogę jej użyć do kołdunów. Dziękuję Bożenko.
Pominęłam jakieś tam łoje nerkowe i zrobiłam z pręgi i karkówki wołowej. Ponieważ kołduny zamrażam więc zagotowuję wodę z solą do smaku, dodaję do niej kilka przekrojonych ząbków czosnku i tylko zagotowuję. Wyjmuję, spryskuję dosyć obficie olejem, kilka razy przesypuję z miski do miski, żeby się całe otoczyły olejem i pozostawiam do ostygnięcia. Wkładam do woreczków i zamrażam.
Po rozmrożeniu przelewam wrzątkiem na sicie, żeby spłukać olej i gotuję ok. 10- 15 minut na wolnym ogniu wkładając je do rosołu.
SKŁADNIKI na ok. 90 sztuk o boku kwadratów ok. 5 cm:
Ciasto:
---40 dkg maki wrocławskiej lub poznańskiej
---1 szklanka wrzącej wody
---mąka do podsypania
---1 łyżka oleju lub oliwy
Sposób wykonania ciasta jest w przepisach podstawowych- link.
Farsz:
--- 160 g jagnięciny ( miałam pręgę )
--- 160 g dkg chudej karkówki wołowej
--- 4 spore ząbki czosnku
--- 50 ml lodowatej wody
--- 1 łyżeczka majeranku
--- sól i pieprz
1)Przygotować ciasto.
2)Zmielić mięsa razem z czosnkiem, najlepiej 3 razy ( ja mieliłam tym razem raz, bo nie miałam czasu)
3)Do mięsa wlać lodowatą wodę, wyrobić dodając majeranek, sól i pieprz do smaku.
4)Ciasto podzielić na połowę, rozwałkować i pociąć na kwadraty o boku ok. 5 cm. Można mniejsze, jeżeli Państwo macie cierpliwość. Na każdy kłaść kuleczkę mięsa wielkości orzeszka laskowego takiego większego i zlepiać dokładnie po przekątnej. Nie robię żadnych ozdobnych zlepień. Można wykrawać kółeczka, ale z kwadratami jest mniej roboty.
5)Gotować w rosole na wolnym ogniu ok. 10- 15 minut.
6) Jeżeli chcecie Państwo zamrozić, to powyżej we wstępie napisałam jak to zrobić po kolei.
Pamiętam jak rok temu jak na złość nie mogłam nigdzie dorwać odpowiedniej wołowiny. Makabra! jak naszedł czas przedświąteczny to w każdym sklepie była tylko polędwica, a przecież nie zrobię z niej kołdunów. W końcu zamówiłam i zdobyłam. W tym roku zaopatrzyłam się wcześniej i zamroziłam. Ja gotuję kołduny w rosole, a potem zamrażam
OdpowiedzUsuńWitam Agnieszko. U nas w tym roku wołowina dopisała, od koloru do wyboru. Jak mam rosół tak na bieżąco to też gotuję w rosole. Teraz będę gotowała na święta, więc zamroziłam . Jak one są tak trochę sparzone we wrzątku z czosnkiem to nic nie tracą na smaku:)
UsuńZapisuję do razu przepis, długo szukałam przepisu "od babci" :)
OdpowiedzUsuńWitam Kasiu. Dziekuję i pozdrawiam świątecznie.
UsuńPięknie ulepiłaś kołduny i podobnie jak Ty nie gotuję w rosole, bo jakoś zawsze mi coś przeszkodzi,że rezygnuję ,mimo,że takie są najsmaczniejsze, no i lepię na okrągło, dwa placuszki okrągłe mniejsze o śr.3-4 cm sklejam razem.
OdpowiedzUsuńNie zamrażałam nigdy kołdunów, bo wytwarza się z surowego mięsa rosołek i obawiam się,że woda rozepcha mi ciasto i popękają. Ciekawa jestem jakie Ty, Danusiu, masz doświadczenie z mrożeniem kołdunów, chyba jednak nie pękają skoro zamrażasz ?
Nie dałabym rady we Wigilię zrobić kołdunów, więc Bożenko je zamroziłam. Na bieżąco raczej tego nie robię, bo po prostu jemy jak zrobię.
UsuńCo do tego rosołku, to on Bożenko się nie wydziela. Wkładam je do wrzątku i jak się raz obrócą to je wyjmuję. Farsz po wpływem temperatury się zamknie ( zetnie się białko) i potem jest wszystko ok. Już tak robiłam, szczególnie przed świętami czy jakąś uroczystością.
Pozdrawiam!!
Kołduny to jedna z nielicznych potraw, która zawsze kojarzy mi się z Babcią.Pamiętam jak w zaprzyjaźnionym sklepie kupowała "kulkę" baraniny, potem moczyła w kwaśnym mleku.I ten ostateczny smak masełka i majeranku na podniebieniu....To se ne wrati......Baraniny w sklepie nie widziałam od lat.
OdpowiedzUsuńPani przepis z wołowinką wypróbuje juz w Nowym Roku.
Pozdrawiam:)
Witam. Rzeczywiście z jagnięciną są problemy, nie ma jej w sklepach, ale jak nie mam to robię z karkówki wołowej, bo ona jest trochę przerastana i mięso nie jest suche. Dziekuję.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Danusiu, jeśli masz kontakt z tą koleżanka Bożenką z fajnego bloga o kubkach smakowych, to powiedz Jej, że licznik odwiedzin, upierdliwie się włączający i wywalający stronkę w wirtualny niebyt, uniemożliwia dopisanie się z jakimkolwiek komentarzem i ludzie się zniechęcają. A tylem sie opisała :-(
OdpowiedzUsuńJuż lecę mamarzyniu do Bożenki.
UsuńDużo całusków przedświątecznych!!!
Nic mi nikt do tej pory nie zgłaszał o trudnościach w zostawianiu komentarza,
Usuńskoro Ty bez problemu zostawiłaś swój, to może przeglądarka Mamamarzyni tak reaguje
w momencie wejścia na moją stronę?
Nie bardzo też rozumiem co znaczy włączający się licznik odwiedzin, nie zdarzyło mi się zetknąć z taką reakcją na komentarz.Spróbuję "wyczaić" w sieci , może ktoś mi sprawdzi moją stronę pod względem poprawności. Być może jakiś nieprawidłowy kod html jest temu winien.
Tak , czy owak , bardzo przepraszam Mamamarzynię za kłopot, mam nadzieję nie z mojej winy i zapraszam ponownie.Warto czasem odświeżyć stronę ,na której dodajemy komentarz , bywa,ze ten zabieg pomaga.
Danusiu ja nigdy żadnych pierogów, kołdunów nie gotuję przed zamrażaniem. Uważam to za stratę czasu. Mrożę je surowe. Potem wrzucam na wrzątek, chwilę gotuję i już. Robię tak od lat.
OdpowiedzUsuńCzasami jak mam większą ilość do zamrożenia, biorę blaszkę do pieczenie ciasta ,posypuję mąką,układam jedną warstwę,przykrywam folią aluminiową,którą również posypuję mąką i na to kładę drugą warstwę pierogów.Potem wsypuję zamrożone do woreczków.Zawsze mi się to sprawdza i nie bawię się w dwukrotne gotowanie. Pozdrawiam!
Witam Danusiu. To miłe, że możemy się wymieniać doświadczeniami. Zawsze się bałam zamrażać surowe, że potem po ugotowaniu mi się rozpadną. Nigdy nie próbowałam. Następną partię tak zrobię i dam znać jak wyszło. Bardzo Ci dziekuję za rady. Widzisz człowiek się całe życie uczy i głupi umiera.
UsuńPozdrawiam serdecznie!!!
Danusiu ja tak robię zawsze, chociaż muszę przyznać,że większość mich koleżanek robi tak jak Ty. Ale jak już spróbują mojej metody,wtedy wierzą,że tak można.
UsuńPozdrawiam świątecznie!
Teraz już mam wszystko zrobione, ale po świętach zrobię tak jak radzisz, bo roboty jest rzeczywiście mniej. Dziękuję.
UsuńPozdrawiam serdecznie!!!
Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńUwielbiam z rosołem.
Pozdrawiam przedświątecznie- dziękuję!
UsuńWitaj Danusiu!Jakie wykwintne smaki u Ciebie zagoszcza na stole,moja mama juz tez z kuchni nie wychodzi,my nie mozemy sie doczekac!Tym bardzej, ze w ubieglym roku mama byla u brata w Szkocji na Swieta.Moja mama tez podgotowuje przed mrozeniem.Caluje.JustynaM
OdpowiedzUsuńWitam Justynko. Też tak kiedyś mówiłam- "moja Mama nie wychodzi z kuchni". Dzisiaj mówią tak moje dzieci, a ja troszkę dzisiaj muszę wyjść zrobić resztę zakupów.
UsuńPozdrawiam serdecznie!!!
Witaj Danusiu. Widzę że u Ciebie od kilku przynajmniej dni bardzo świątecznie i pysznie. A kołduny prześliczne i jeśli dorwę gdzieś jagnięcinę to też sobie takie zrobię, chociaż to nie będzie w najbliższym czasie. Też zaczynam świąteczne przygotowania, dziś robiłam farsze do pierogów i uszek i zakisiłam buraki na barszcz, chociaż rodzina jeszcze nie zdecydowała, czy chce kiszony, czy zwykły. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam Nadiu. Pewnie już w wiekszości domów rozchodzą się zapachy. To się pamięta latami. Lubię te przygotowania świąteczne, chociaż zmęczenie sięga czasami zenitu. Dziękuję,
UsuńPozdrawiam!
Piękne te kołduny :) U mnie nie ma tradycji ich robienia i jadłam je może ze 2 razy w życiu... Ale z tego co pamiętam są pyszne!
OdpowiedzUsuńMoja rodzina ze strony Mamy pochodzi z Wilna, więc siłą faktu kołduny były w moim domu.
UsuńPozdrawiam tu-tusiu!!!
Witam, moja rodzina też wywodzi się z Wileńszczyzny i Powiatu Oszmiańskiego, kołduny były zawsze. Tłusta karkówka lub łopatka i wołowina. Cebula surowa siekana w drobną kostkę, sól, pieprz i woda.Gotowe kołduny gotuję pod przykryciem na średnim ogniu do wypłynięcia. Po wypłynięciu odkryte góra 3 minuty. Podajemy w po osuszeniu w rosole lub śmietanie z dodatkiem kilku kropel octu- pycha. ps. nie mrożę, ale jeżeli to mrożę rozłożone na półce zamrażalnika poukładane oddzielnie i po godzinie wkładam do torebek. Nigdy, przenigdy gotowane:).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wpis, ale ja od lat tak robię i zapewniam, że smakują wyśmienicie. Nie zamrażam surowych. One są tylko zagotowane , ostudzone i wędrują do zamrażarki. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń