Bułki wrocławskie, poznańskie , kieleckie to nazwy z niejasnych etymologicznie powodów. Nie wiadomo skąd się wzięły. W latach sześćdziesiątych - siedemdziesiątych bułeczki wrocławskie miały dość mocno wydłużony kształt.
Potem po latach uległo to małej zmianie. W środku były właściwie prawie białe, o dosyć zwartym miąższu. Były tak smaczne, że nigdy potem już takich nie jadłam. U Joasi na blogu znalazłam bułeczki pod nazwą wrocławskie. Zainspirowałam się jej przepisem , ale nie dodałam jajka. Nie dodając jajka zwiększyłam ilość dodanego płynu i bułeczki upiekłam z mąk mieszanych, rezygnując z rozczynu.
Te bułeczki jak powiedział mój Mąż bardzo przypominają w smaku tamte wrocławskie, na których właściwie dorastaliśmy.
- 400 g mąki luksusowej
- 150 g mąki pszennej chlebowej T- 750
- 20 g świeżych drożdży
- 190 g mleka 3,2 % + 100 g wody
- 40 g masła
- 2 płaskie łyżeczki cukru
- 2 płaskie łyżeczki soli morskiej
- Przesiać obie mąki do misy, drożdże rozpuścić w lekko ciepłym mleku z cukrem, stopić masło- ma być lekko ciepłe , sól rozpuścić w letniej wodzie. Połączyć wszystkie składniki łyżką, a potem wyrobić ręcznie lub w mikserze. Nie podsypywać mąką, tylko w razie potrzeby omączać same dłonie. Ciasto się dobrze wyrabia. Przykryć ściereczką, włożyć do worka foliowego i pozostawić do wyrośnięcia, czyli podwojenia objętości.
- Wyrośnięte ciasto podzielić na 10- 11 równych części ( ja ważę) i uformować bułeczki skręcając jak sakiewki , nadając kształt lekko podłużny. Na bułeczkach po środku odcisnąć rowek tępą stroną noża i ułożyć na blaszce wyścielonej papierem do pieczenia. Układać rowkiem do papieru i lekko spłaszczyć. Przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia.
- Piekarnik nagrzać do temperatury 220 stopni C. Wyrośnięte bułeczki odwrócić rowkami do góry i posmarować mlekiem. Wstawić bułeczki do piekarnika i od razu zmniejszyć temperaturę do 200 stopni. Piec ok. 10 minut bez termoobiegu i 5 minut z termoobiegiem lub ok. 20- 24 minuty bez termoobiegiem a złoty kolor. Blaszkę ustawić na środkowy poziom piekarnika. Po upieczeniu ułożyć na kratce- do ostudzenia.
BUŁKI CZYTELNIKÓW :
Już robiłam te bułeczki, są wspaniale , ńiezaleznie od nazwy, szybciutko mamy pyszne pachnące bułeczki , pamietam, że latem , gdy było ciepło bardzo, to były gotowe do jedzenia w godzinę. A ja Danusiu karmiona jestem moskolami i chlebem domowym u moich górali , po całodziennej jeździe konia z kopytami bym zjadła i połowę Twoich pysznych bułek. Biało w Białce , nie może być inaczej! Pozdrawiam Cię zimowo, ale gorąco.
OdpowiedzUsuńJak ja Ci "zazdraszczam" Bożenko. U nas dzisiaj wiosennie, coś się pomyliło tej pogodzie. Baw się dobrze, ino tej "herby góralskiej' za dużo nie pij, bo może być na Royalu- ha, ha .
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Danusiu, a czy orientujesz się może czy przy tym cieście sprawdzi się zostawienie na noc w lodówce do wryośnięcia i upieczenie bułeczek rano? Pozdrawiam Ola
OdpowiedzUsuńWitam Olu. Można je uformować z wieczora, przykryć ściereczką, a rano wyjąć i do piekarnika.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję bardzo za odpowiedź, w takim razie w tygodniu na śniadanie też dam radę je zrobić :)
UsuńBułki "wrocławskie" długie bywają w prywatnych piekarniach na Dolnym Śląsku. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńDolnoślązaczka
Ha, ha- to trochę daleko z Wielkopolski, ale nie omieszkam spróbować, kiedy będę w tych okolicach. Bardzo dziękuję.
UsuńPozdrawiam.
To są najlepsze bułeczki jakie jadłam, pycha.
OdpowiedzUsuńDzisiaj je upiekłam, świetnie się wyrabia, dodałam trochę więcej wody, wszystko zależy od mąki, należy pilnować żeby ciasto było miękkie. Wyrosły idealnie, smakują wybornie.
Kiedyś takie bułki u nas nazywały się "zwykle" a teraz są rarytasem, a podobno miały być lepsze czasy ;-)
Dziękuję za świetny przepis :)
Pozdrawiam serdecznie,
Bosia :)
Witam Bosiu. To dobrze, że wzięłaś pod uwagę wilgotność mąki, bo to rzeczywiście czasami ma znaczenie w gęstości ciasta. Bosiu polecam Ci też "Bułeczki polskie maślane - 1959 r" i "Bułeczki mleczne odrywane" oraz "Bułki paryskie" długie . W ogóle polecam Ci wszystkie bułeczki- ha, ha. Bardzo dziękuję.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Żeby mnie się chciało tak jak Tobie... Ale wtedy znowuż Czereda by mnie nie wypuszczała z kuchni ;-)
OdpowiedzUsuńOj, Marzyniu mnie się też nie chce, ale blog czeka więc się zmuszam i wszyscy na tym mogą skorzystać. :)
Usuń