Polecam smaczne paszteciki z nadzieniem z kapusty kiszonej gotowanej. Paszteciki robią się mięciutkie na drugi dzień. Zrobiłam malutkie takie na dwa kęsy, ale można robić większe dając więcej nadzienia.
---50 dkg mąki pszennej + ¼ szklanki do podsypania
---1 płaska łyżeczka drożdży instant
---1 łyżka oleju
---1 płaska łyżeczka soli
---1 płaska łyżeczka cukru
---1 małe jajko
---1 szklanka (250 ml) mleka
---1/2 szklanki gęstej kwaśnej śmietany
---1 jajko do posmarowania
---ewentualnie czarnuszka do posypania
Kapustę przygotowuję wg przepisu,który jest na blogu tylko drobniej ją kroję i lekko przysmażam pod koniec gotowania(po prostu w tym samym garnku na silnym ogniu pod koniec gotowania lekko przyrumieniam).
1) Mąkę przesiać i dodać drożdże-wymieszać.
2) Do lekko ciepłego mleka i śmietany dodać wszystkie pozostałe składniki i roztrzepać.Wylać na mąkę i wyrobić ciasto podsypując lekko mąką.
3) Ciasto przełożyć do naczynia wysypanego mąką,przykryć pokrywką i pozostawić do wyrośnięcia.
4) Po wyrośnięciu ciasto krótko zagnieść,podzielić na połowę i rozwałkować na prostokąt-ciasto grubości ok.5-6 mm.Radełkiem pociąć paski o szerokości 7-8 cm (na większe ok.10 cm).
5) Na środek każdego paska ułożyć pasek nadzienia z kapusty i pasek skleić.Odwrócić sklejeniem do dołu i pociąć paszteciki w poprzek o szer. ok 4-5 cm lub szersze.
6) Paszteciki posmarować roztrzepanym jajkiem .Można posypać czarnuszką lub nie posypywać wcale.Żeby były bardziej płaskie można je przed smarowaniem trochę przycisnąć-ja pozostawiam samym sobie.
7) Blaszkę z wyposażenia piekarnika wyłożyć papierem do pieczenia i ułożyć paszteciki-przy tej ilości wychodzą 2 blaszki.
8) Piec w piekarniku z termoobiegiem w temperaturze 180 stopni C ok.12-15 minut na kolor rumiany.Bez termoobiegu piec dłużej.
9) Ostudzone paszteciki są leciutko chrupiące.Żeby były mięciutkie trzeba je włożyć do woreczka foliowego i pozostawić na kilka godzin.Paszteciki można zamrażać.
są śliczne, spróbuję się zmierzyć z przepisem, choć drożdże mnie nie lubią :)
OdpowiedzUsuńJusti przy drożdżach instant nie może się nie udać:)
UsuńPysznie wyglądają:)))
OdpowiedzUsuńDziekuję-pozdrawiam:)
UsuńWyszły ci znakomicie! Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziekuję bardzo-pozdrawiam:)
UsuńA właśnie kupiłam kapustę i zastanawiałam się co z niej zrobić. Dzięki Danusiu za przepis!
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię tu do Ciebie zaglądać, chociaż komentuję tylko czasami. Twój blog jest świetny. Taki swojski - jak lubię. Na niektórych blogach tak mnie troszkę odstraszają te atystyczno-wypieszczone przepisy i zdjęcia. U Ciebie jak u mamy. Dziękuję, że dzielisz się z nami swoją pasją i domowym ciepłem.
Pozdrawiam serdecznie :).
Ja jak robię paszteciki to zawsze kupuję więcej kapusty i mam na zapas,albo na bieżąco mam do obiadu.
UsuńWiolu miło mi ,że lubisz do mnie zaglądać.Gdyby tak nie było to blog byłby martwy.Są czytelnicy blog żyje,a ja mam inspirację do dalszego prowadzenia.Bardzo Ci dziekuję.
Pozdrawiam serdecznie:)
też takie robię i do tego najlepszy jest barszczyk w kubku:D
OdpowiedzUsuńJa też podaję z barszczykiem w kubeczkach-pyszota:)
UsuńDziekuje Pani Danusiu bardzo serdecznie. Przepis rewelacyjny. Prosze mi wiezyc nie ma dnia abym nie zajrzala na Pani strone. Jeszcze raz dziekuje i bardzo serdecznie Pozdrawiam. Agata.
OdpowiedzUsuńPani Agato,bardzo mi miło,że paszteciki przypasowały.Lubię kiedy moi goście są zadowoleni z przepisów.Lubię kiedy mają uwagi,bo zawsze można wspólnie coś poprawić.Bardzo dziękuję.
UsuńPozdrawiam serdecznie .
Paszteciki jak żołnierze przed wartą honorową, wymuskane, gotowe do odprawy.
OdpowiedzUsuńAleż my się lubimy taplać w cieście.
Danusiu, ja jestem najszczęśliwsza jak zanurzam łapy w brei z mąki , a potem uwielbiam patrzyć jak ciasto rośnie .
Jest coś magicznego w cieście drożdżowym , chyba to przyznasz, co?
Miłego świętowania.
Wiesz ja się tak zastanawiałam co ciasto drożdżowe ma w sobie ,że tak się pięknie poddaje kiedy go zagniatam.Mogłabym nawet napisać rozprawkę na ciasto drożdżowe,może bajkę dla dzieci .Masz rację ja też lubie jak rośnie-nie tylko ciasto...ha ha.
UsuńBożenko nie mogłam się najeść dzisiaj rosołu z jagnięciny,dwa razy sobie dolewaliśmy, a że ugotowałam 3 litry to dzieckom zostało jak przyjadą.Dzięki raz jeszcze za podzielenie się wiedzą o barankach.
Pozdrawiam serdecznie i miłego wypoczynku Wam życzę.
Wiem,Danusiu co masz na myśli, pisząc,że lubisz jak rośnie , oczywiście stopę życiową.!
UsuńPożenię Cię z moim Małż(On) kiem , rosół z jagnięciny mógłby jeść codziennie.
Wow..ale smaka mi narobiłaś.
OdpowiedzUsuńU mnie wczoraj zniknęły i nie ma po nich śladu.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Danusiu, sama nie wiem, jak mogłam wytrzymać tyle bez zaglądania na twojego bloga. patencik na krojenie pasztecików super, nie wiem dlaczego swoje pierożki do tej pory lepiłam, zamiast sobie tak ułatwić pracę. A za kiszoną kapustą przepadam!
OdpowiedzUsuńMamarzyniu wiem że jesteś bardzo zajęta,więc się wcale nie dziwię.Ja zaglądałam do Ciebie,ale była tam cisza.
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Danusiu, jeszcze raz dziękuję za udostępnienie zdjęcia :-)
UsuńOj, tam niech wszystkim się dobrze upiecze.
UsuńPozdrawiam Marzyniu.
Super przepis.Paszteciki wyszły jak na obrazku.Zrobiłam wnukowi do szkoły na wigilię.Chyba się nie będzie wstydził.Pozdrawiam Danusiu serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitam Stasiu. Lepiej późno niż wcale...he, he. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńWitam serdecznie Danusiu, wczoraj nastawiłam zakwas z buraków i ugotowałam barszcz do dzisiejszych pasztecików. Są rewelacyjne i powtórzę je na święta i Sylwestra. Nie omieszkam też wypróbować innych, oczywiście z Twoich przepisów, bo jeszcze nigdy się nie zawiodłam, a bardzo dużo korzystam. Danusiu-przekazujesz dużo dobrej energii, a po ostatnim wpisie też już zacznę planować święta, bo zazwyczaj biorę urlop przed samymi świętami i tyram w kuchni, za co płacę świątecznym zmęczeniem.mam nadzieję, że uda mi się to zmienić w tym roku. Pierwszy krok już zrobiłam, bo piekąc Twoje rogale marcinskie, przygotowałam więcej białego maku i zamroziłam do makowca �� dziękuje! Ściskam Cię mocno. Wszystkiego dobrego! Pozdrawiam Anita72
OdpowiedzUsuńWitam Anitko. Kiedyś też robiłam wszystko na ostatnią chwilę, ale niestety już nie te siły. Poza tym Anitko, czy to wszystko musi być koniecznie robione na świeżo. Nam też się należy coś od życia, a nie potem przy stole wigilijnym siedzieć z na wpół zamkniętymi oczyma. Ja już sobie potrawy zaplanowałam, teraz wg tego będę robiła spis zakupów, żeby nie kupować na chybił trafił i żeby nie dublować produktów, bo przecież w domu coś tam zawsze jest w zapasie. Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję :)
Usuń